czwartek, 17 kwietnia 2014

Brazylia jest podkrecona i intensywna. Trzeba miec tu gruba skore i mocny zoladek.


Wlosy bardzo szybko jasnieja od slonca, ktore nie ma litosci. Staja sie suche i dziwnie sztywne. Wija sie we wszystkie strony jak sprezyny,chociaz przez cale zycie mi wmawiano,ze mam proste i tyle.

Z rzeczy,ktore sie we mnie zmienily wymienic nalezy rowniez kolor skor,ktory teraz przypomina jakies przyjemne drzewo podlogowe a nie pergamin,kilka nowych zmarszczej i cienie pod oczami od permanentnego braku snu. Kiedy spie tutah rzadko Zdaeza sie,ze sni mi sie cos szalonego. Raczej rzeczywistosc i raczej ta polska.


To sa te powierzchowne zmiany,ktore mozna powiedziec oznaczaja jedno: postarzalam sie. Rowniez od srodka


Nie ufam tak jak kiedys. Nie dowierzam zapewnieniom,ze cos kiedys na pewno i we' re friends. W Polsce nie wierze,kiedy sie to mowi przy wodce. A wlasnie moze wtedy jestesmy najbardziej szczerzy?

Zaczynam tez niestety dostrzegax pierwsze symptomy rezygnacji. Poddaje sie wszechobecnemu balaganowi. Nadal,owzzem, szarpie mna zlosc,kiedy ide do banku i spedzam tam trzy godziny tylko i wylacznie by przekonac sie w zaciszu domowym,ze nic nie zalatwilam. Ale czy mam prawo oczekiwac czegokolwiek skoro nawet Brazylijczycy nie oczekuja?

Nadzieja umiera ostatnia jak twiwrdza idealisci,chociaz w mojej rodzinie nigdy jakos nie kultywowano tej tradycji. Jestem ostatnim romantycznym pnaczem na moim drzewie genealogicznym. Niestety, nie trafila mi sie zadna choroba wrodzona, zaden samochod jeszcze mnie nie rozjechal, wiec zyc bede jeszcze prawdopodobnie przez kilka dekad i zwiedne. Zapewne stetryczala. Bo romantyzm z czasem zamienia sie w ironie.




Poki co jednak jeszcze wierze,ze jestem w stabie cos wycisnac z tej brazylijskiej ziemii. Przygode? Tych juz naprawde mam sporo. Raz jechalam na spotkanie z nibu znajomym,niby cos wiecej. Siedzialam w metrze,ktore jako jedno z nielicznych przestrzeni w Rio wydaje mi sie calkiem bezpieczne,i bazgralam cos po polsku w notesie. Oscentacyjnie stawialam te trzt spolgloski w rzedzie, kaligrafowalam wszystkie ogonki i kreski,ktore sa obce portugalskojezycznym speakerom. W uszach bebnila muzyka
 Zagadnal mnie koles, ktory siedzial obok i spytal czy jestem z Rosji. Zatrzeslo mna z oburzenia. Moga mowic, co chca, ale z Rosji never ever i to zupelnie co innego, Rosja to wschod, strefa smierci a Rosjanie to klamcy i gangsterzy. Odparlam,e nie. Polska.

Koles ciagnal small talk i powiedzial, ze jest z centrum jezykow slowianskoch, ze uczy sie rosyjskoego. Poblazliwie popatrzylam na niego i jego towarzyszke. Naiwni kretyni, ktorzy bawia sie w kamikadze. Doszlo potem do wymiany maili i telefonow.

Bardzo szybko zadzialal. Tydzien pozniej juz szlismy razem do kina. Glownie dlatwgo, ze moj niby znajomy nivy cos wiecej wyjawil, ze je chleb  wiecej niz jednego piexa.


Po filmie w taksowce dowiedzialam sie,ze rusofil ma 1,5 roczna coreczke ze swoja ex,ktore to obie mieszkaja teraz na Syberii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz